Podróż rozpoczęliśmy o 7 rano. 7 osób wpakowało się do minivana i ruszyliśmy do Schonefeld. Jazda jak to jazda - kilka godzin na kołach, po drodze czasem jakaś krowa między wiejskimi zabudowaniami. Na granicy straszą puste budki, przejeżdżamy przez nie tylko trochę zwalniając. Kto by pomyślał jakiś czas temu, że na drugi koniec Europy będziemy jechać "na dowód osobisty". Na lotnisku w Schonefeld byliśmy po kilku godzinach. Do odlotu zostało jeszcze sporo czasu, więc toaleta, dymek i jedzenie ku pokrzepieniu organizmu.